Dopuszczanie ruchu rowerowego pod prąd na jezdniach jednokierunkowych odbywa się poprzez zastosowanie odpowiedniego oznakowania – pod znakami zakazu wjazdu umieszcza się tabliczkę „nie dotyczy rowerów”. Zmiana oznakowania pionowego często idzie w parze z malowaniem znaków poziomych w postaci podłużnych linii wyznaczających kontrapas oraz symboli roweru ze strzałkami kierunkowymi.
Chociaż praktyka umożliwiania rowerzystom jazdy pod prąd na jezdniach staje się coraz częstsza, cały czas budzi kontrowersje. Sceptycy widzą w niej zagrożenie bezpieczeństwa ruchu drogowego. Czy słusznie?
Poprawa bezpieczeństwa
Z policyjnych statystyk nie wynika, jakoby kontraruch sam w sobie był niebezpieczny. W Gdańsku będącym polskim liderem w dziedzinie dopuszczania ruchu rowerowego pod prąd istnieje obecnie ok. 160 ulic jednokierunowych oznaczonych tabliczką „nie dotyczy rowerów”. Do tej pory doszło tam zaledwie do jednego zdarzenia wynikłego z takiej organizacji ruchu.
Paradoksalnie, kontraruch jest rozwiązaniem poprawiającym bezpieczeństwo użytkowników dwóch kółek. Wszystko dzięki eliminacji lewoskrętów – cyklista mający możliwość legalnego pojechania pod prąd może uniknąć trzykrotnego powtarzania tego manewru, wykonując go jedynie raz.
Znaczną skalę zagrożenia, jakie stwarzają cyklistom skręty w lewo, potwierdzają policyjne statystyki. Nieprawidłowe skręcanie stanowi trzecią z kolei przyczynę zdarzeń z udziałem użytkowników dwóch kółek oraz odpowiada za 30% zgonów odnoszonych przez nich w wypadkach.
Eliminacja lewoskrętów okazuje się szczególnie korzystna na dużych, ruchliwych arteriach, gdzie zbliżający się do osi jezdni rowerzyści muszą przeciąć kilku pasów ruchu, jednocześnie obserwując nadjeżdżające z tyłu (często z nadmierną prędkością i zwartym ciągiem) auta oraz wszystko, co dzieje się z przodu.
Maksimum mobilności
Inną z zalet stosowania kontraruchu jest możliwość maksymalnego wykorzystania mobilności, jaką daje rower. Atrakcyjność dwóch kółek polega między innymi na tym, że – z racji niewielkich rozmiarów – mogą korzystać z udogodnień niedostępnych pojazdom silnikowym, skracając przy tym trasę. Przemieszczający się rowerzysta zużywa własną energię. Zmuszanie go nadkładania drogi tam, gdzie bez większych kłopotów mógłby przejechać, to niepotrzebne utrudnianie komunikacji rowerowej.